Nowa usługa paszportowa online na portalu gov.pl już od 31 marca 2023 r. umożliwi składanie wniosków o dokument paszportowy dla dziecka do lat 12. 24.02.2023. APEL PEŁNOMOCNIKA RZĄDU DS. POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ DO POLONII ŚWIATA O SOLIDARNOŚĆ Z WALCZĄCĄ UKRAINĄ W 1. ROCZNICĘ ROSYJSKIEJ AGRESJI. Niezły pomysł, jeśli naprawdę jest tak duża i ciężka, że nie możemy jej przenieść, ale uważajmy, by nie zrobić z siebie pośmiewiska. Savoir-vivre na cmentarzu. Czego nie wypada Premier Armenii Nikol Paszynian, 22 maja 2023 r. — Katastrofalna inwazja Rosji na Ukrainę oznacza, że Armenia nie może już polegać na Moskwie jako gwarancie swojego bezpieczeństwa, nawet w Premier Armenii Nikol Paszynian przekazał w piątek, że w walkach z Azerbejdżanem śmierć poniosło 135 armeńskich żołnierzy. - Niestety, nie jest to ostateczny bilans, jest też wielu Zmiany w Armenii. Nieoczekiwanie odchodzi Serż Sarkisjan, świeżo upieczony premier, który wcześniej przez dziesięć lat był prezydentem. Upadł, bo spróbował powtórzyć wariant przećwiczony m.in. w sąsiedniej Turcji. W 2015 roku przeforsował zmiany konstytucji, przenoszące centrum władzy z ośrodka prezydenckiego do rządu. O śmierci w walkach z Azerbejdżanem 49 armeńskich żołnierzy poinformował Armenii Nikol Paszynian. Ofiary walk, które rozgorzały w nocy są również po stronie azerskiej. Skonfliktowane ze sobą kraje, dawne posowieckie republiki, znów prowadzą działania bojowe i obrzucają się winą za rozpoczęcie obecnego etapu walk. Podcast z audycji Weekendowy Poranek - Paweł Sulik. Paweł Sulik. Dostępna transkrypcja. Temat: Na apetyt Adamczewski! Czego nie wypada robić przy stole? Komitet Śledczy Armenii postawił w stan oskarżenia rosyjskiego żołnierza podejrzewanego o zamordowanie sześcioosobowej rodziny w mieście Giumri na zachodzie kraju. Wcześniej strona Zintegrowana Platforma Edukacyjna. Strona główna Poradniki savoir-vivre'u dawniej i dziś. Etykieta komunikacyjna. Powrót. Poradniki savoir-vivre'u dawniej i dziś. Etykieta komunikacyjna. Kwiat. Joanna Jakubowicz, Kwiat, licencja: CC BY-SA 2.0. Zasady dobrego wychowania kojarzą się z uprzejmością, byciem grzecznym, taktem, dobrymi W Azji, krajach Ameryki Południowej i Rosji jest odczytywany jako wulgarny gest erotyczny. Pokazując go w Grecji, nazywamy kogoś homoseksualistą. Przywoływanie kogoś palcem wskazującym rDC38. Savoir-vivre w Japonii potrafi przysporzyć Europejczykom prawdziwych kłopotów. Jeśli wybierasz się do kraju kwitnącej wiśni, nie musisz już dłużej się zastanawiać się czy nie popełniasz gafy. Poniżej odpowiadam na pytanie: czego nie robić w Japonii?1. Wyciąganie ręki na powitanie Zdawać by się mogło, że to absolutna podstawa kiedy się z kimś witamy. Słusznie, ale nie w Japonii. W kraju Kwitnącej Wiśni należy się ukłonić, ale i tu łatwo popełnić nietakt – ukłon powinien być dostosowany do pozycji społecznej osoby, z którą się witamy!2. Dmuchanie nosa To poważne faux pas, które łatwo popełnić np. w restauracji. Jeśli czujesz, że potrzeba Ci chusteczki, grzeczniej jest już pociągnąć nosem lub po prostu odejść od stołu i udać się do Zostawianie napiwku Poradziliśmy sobie z katarem, ale zostajemy w restauracji. Zjedliśmy już obiad, przyszła pora na uregulowanie rachunku. Chcemy okazać szacunek kelnerowi, więc zostawiamy 10% rachunku jako napiwek. Problem w tym, że kelner może to uznać za obrazę i wcale nie ucieszyć się z dodatkowych pieniędzy. Jeśli jednak zależy nam na wyrażeniu swojego uznania dla sztuki kulinarnej i obsługi w restauracji, możemy powiedzieć „gochisōsama deshita”.4. Wchodzenie w butach do domu Myślę, że dla Polaków nie jest to szczególnie dziwny zwyczaj, sami najczęściej proponujemy zdjęcie butów udając się w gości. Pamiętajmy jednak, że zwyczaj ten jest w Japonii bardzo silnie zakorzeniony. Kiedy pytałem o to swojego japońskiego gospodarza, nie był w stanie dokładnie określić genezy zjawiska, ale z całym przekonaniem stwierdził, że to bardzo Palenie papierosów na ulicy Wystarczy wyjść na ulicę, żeby zrozumieć. Dla odmiany w kawiarniach, nawet gdy nie ma wydzielonych sal dla palaczy, zdarza nam się przesiąknąć dymem tytoniowym. Ot, taki Odkrywanie tatuaży na basenach czy w restauracjach Tatuaż w Japonii ma inną tradycję niż w krajach Europy Zachodniej czy w USA. Kojarzy się z wykluczeniem, marginesem i grupami przestępczymi Yakuzy. Dla Japończyków tatuaże są do tego stopnia nieakceptowalne, że niekiedy obsługa może odmówić nam np. wejścia na basem czy kąpielisko. Warto pamiętać, że tatuaż był w Japonii prawnie zakazany aż do 1948 Jedzenie na ulicy Drożdżówka z kawą czy może hot-dog z colą? W Polsce często mijamy na ulicy wygłodniałych przechodniów, którzy w pośpiechu konsumują przekąski. W Japonii trudno byłoby doszukać się amatorów ulicznego jedzenia, warto o tym pamiętać, zanim otworzymy kupiony chwilę wcześniej serniczek Głośne rozmowy w metrze Gwar, dźwięki muzyki ze słuchawek pracujących z całą mocą, a także szturchanie i kichanie – tak wygląda folklor warszawskiego metra. Jak wygląda japoński folklor? Wagon wypchany mężczyznami w garniturach, którzy zapatrzeni są w swoje telefony. Niektórzy śpią, niektórzy czytają książki, ale rozmowy są rzadkością i zdecydowanie nie utrudniają życia pozostałym Wpychanie się do metra Zanim staniemy przed problemem głośnych rozmów, do metra trzeba w ogóle wejść. Uwaga, bo już tutaj możemy popełnić gafę – po pierwsze nie wpychamy się, spokojnie czekamy na swoją kolej. Pamiętajmy, że jeśli zatłoczenie tego wymaga, to zawsze znajdzie się specjalny pracownik, który pełni funkcję „upychacza” i ponoć robi to z gracją, w białych rękawiczkach. Niestety nie mieliśmy okazji tego Podawaj i odbieraj rzeczy obiema rękami Przyznam, że niekiedy bawiła mnie pieczołowitość i gracja podczas przekazywania przedmiotów między Japończykami. Zanim pracownik poczty wydał mi potwierdzenie zapłaty i resztę, podniósł stosowny kwitek w górę, po czym powoli, ceremonialnie go położył. Potem przyszła pora na resztę, każdy banknot kładł obiema rękami na tacce, prezentując go, jakby w obawie, że oskarżę go o oszustwo. Przy uwzględnieniu pośpiechu, w którym żyje lokalne społeczeństwo, odbieram to jako wyraz niezwykłego może trafiliście tu już po powrocie z Japonii i w panice uznaliście, że popełniliście wszystkie możliwe gafy. Nie martwcie się, mimo że Japończycy mają bardzo rozbudowany wachlarz zachowań, który ściśle definiuje co wolno, a czego nie, to dla turystów starają się być wyrozumiali. Uwierzcie mi, to o czym piszę wyżej to elementy kultury, a nie snobistyczna bufonada. Nikt inny nie jest tak autentyczny w respektowaniu własnych zasad. Japonio, chylę czoła. Niedawno wróciliśmy z naszej miesięcznej podróży po Gruzji. Jest to niesamowity kraj, który zachwyca, ale i zaskakuje w wielu kwestiach. Dlatego szykując swoją podróż do Gruzji dobrze wiedzieć kilka podstawowych rzeczy o podróżowaniu po tym kraju. Na końcu wpisu konkurs a do wygrania telefon od TP-link! Waluta Gruzińską walutą jest lari. Jedno lari jest równe około 1,7 złotego, czyli dla wygody można ceny mnożyć x2. Przed wyjazdem nie warto wymieniać lari w Polsce bo kursy są bardzo niekorzystne. W Gruzji bez problemu znajdziemy bankomat (w dużych miastach) i dużo bardziej opłaca się po prostu wypłacić lari z bankomatu. Płacić kartą można tylko w największych miastach, często także na stacjach. Bankomaty We wszystkich bankomatach można wypłacać gotówkę w dwóch walutach – lari i dolarach amerykańskich. Język Gruziński język jest niepodobny do żadnego innego, a przez to, że Gruzini rozmawiają bardzo żywiołowo to może brzmieć trochę groźne. Nic bardziej mylnego – Gruzini są niesamowicie przyjaźni. Przed wyjazdem warto nauczyć się kilku podstawowych słów po gruzińsku. Wzbudzimy tym wiele sympatii i jest to bardzo miły gest ze strony przyjezdnych: gamardżobat / gamardżoba *- dzień dobry (wersja grzecznościowa / wersja luźna) madloba – dziękuję didi madloba – dziękuję bardzo gaumardżos – na zdrowie *zapis fonetyczny Rosyjski czy angielski Bardzo rzadko dogadamy się po angielsku – właściwie tylko w turystycznych miejscach i w dużych miastach. Bardzo łatwo dogadać się za to po rosyjsku – nie wszyscy znają ten język, ale jest popularny szczególnie wśród starszych osób. Znajomość chociaż 20 słów po rosyjsku już bardzo ułatwia sprawę. Warto zabrać rozmówki polsko-rosyjskie i polsko-gruzińskie i mieć na telefonie wersję offline Google translatora obu tych języków – często pojedyncze słowa wystarczą, żeby załatwić istotną sprawę. Tanie loty do Gruzji? Najtańsze loty do Gruzji znajdziecie za pomocą tej wyszukiwarki >> Porównuje ona ceny wszystkich linii lotniczych ze wszystkich lotnisk w Polsce do wszystkich lotnisk w Gruzji. Taniej nie będzie nigdzie. Przykładowe okazje: Tanie hotele i guesthousy Noclegów najlepiej szukać na miejscu – po prostu odwiedzając kolejne guesthouse. Ale zaraz po wylądowaniu dobrze mieć już coś zarezerwowane. Najlepiej znaleźć promocyjne oferty za pomocą poniższej bookingowej wyszukiwarki: Stan dróg i kierowcy Poza głównymi autostradami trzeba nastawić się na dziurawe albo szutrowe drogi, często przejezdne tylko z napędem na 4 koła. Często przejechanie 100 km potrafi zająć 5 godzin więc podróż po Gruzji trzeba planować z dużym zapasem czasowym. My jeździliśmy po Gruzji sami, ale jeżeli ktoś nie czuje się pewnie za kierownicą to lepiej podróżować lokalnymi marszrutkami albo wynająć auto z kierowcą. Gruzini bardzo często jeżdżą po alkoholu i wyprzedzają na trzeciego. Klakson jest używany bardzo często – zazwyczaj sygnalizuje wyprzedzanie. Kierunkowskazów używają bardzo rzadko. Kierownica po prawej stronie Z powodu bardzo luźnych przepisów i bardzo niskich cen takich samochodów sprowadzanych z Japonii, w Gruzji bardzo wiele aut ma kierownicę po prawej stronie (ruch jest prawostronny tak jak w Polsce). Wyprzedzanie jest w takim układzie dużo trudniejsze więc powoduje to wiele niebezpiecznych sytuacji przy „wychylaniu” się kierowców. Zakupy w każdym domu Jeżeli potrzebujecie kupić wino, chleb, warzywa czy na przykład ser to wystarczy podejść do pierwszego lepszego domu. Jeśli gospodarze akurat nie sprzedają którejś z tych rzeczy to na pewno pokierują nas do sąsiadów, którzy to robią. Dzięki temu możemy kupić super świeże produkty a jednocześnie wesprzeć lokalną ludność. Nie wykorzystuj gościnności Gruzini są niesamowicie gościnni. Z chęcią oferują winko, przekąski, obiad czy nawet nocleg. Wynika to z ich mentalności i tego, że traktują bardzo poważnie powiedzenie „Gość w dom – bóg w dom”. Są jednak w większości bardzo biedni i pomimo to potrafią oddać ostatni bochenek chleba gościowi. Dlatego ważne jest żeby nie nadużywać gościnności (szklankę wina wypić trzeba, żeby nie obrazić gospodarza), a najlepiej dać coś w zamian. My zawsze proponowaliśmy kupienie od gospodarzy jakiegoś produktu. Np. jeśli poczęstowali nas winem to kupowaliśmy od nich kilka litrów – tym samym płacąc też za poczęstunek. Kaczyński i Polacy Gruzini bardzo lubią Polaków, a Lech Kaczyński jest ich bohaterem narodowym, który wstawił się za nimi i przeciwstawił się Rosji. W wielu miejscach spotkamy nawet ulice imienia naszego byłego prezydenta, a Gruzini często będą wznosić za niego toast. Tańsze ubezpieczenie Przed wyjazdem koniecznie wykup ubezpieczenie turystyczne! Najtańsze opcje znajdziesz za pomocą poniższej porównywarki, która porówna wszystkie najpopularniejszee opcje i pokaże ci najkorzystniejsze – zaznacz w niej Gruzje i zobacz jakie aktualnie są ceny. Wino i czacza Wino i czacza (lokalna wódka) to dwa alkohole narodowe. Obydwa są tu pite w bardzo dużych ilościach (i często produkowane w domu), więc jadąc do Gruzji trzeba nastawić się na dużą ilość alkoholu. Gruzini twierdzą, że to właśnie w Gruzji wynaleziono wino. Zróżnicowana pogoda i klimat Klimat w Gruzji jest bardzo zróżnicowany. Są tu wysokie, ośnieżone góry, półpustynie, stepy i gęste tropiki. W lecie w ciągu dnia bywało po 40 stopni a w nocy zdarzało nam się nawet około zera (w lipcu). Trzeba się przygotować na upały i mrozy, słońce i deszcz a także na bardzo dużą wilgotność w niektórych rejonach (a w innych na bardzo suchy klimat). Generalnie trzeba być gotowym na wszystko. [box type=”shadow” ] Planujesz własną podróż po Europie? Koniecznie przeczytaj naszą książkę przygodowo-poradnikową o naszej pierwszej podróży: Busem Przez Świat. Wyprawa Pierwsza autor: Karol Lewandowski rok wydania: 2011 więcej o tej książce: Busem przez świat. Wyprawa Pierwsza >> BESTSELLER EMPIKU 2011 Książka opowiada o początkach projektu „Busem Przez Świat” i o naszej podróży dookoła Europy Zachodniej (12 państw, miesiąc czasu i prawie 10 tys. km). Książka jest doskonałym motywatorem i poradnikiem dla kogoś kto chce wyruszyć w swoją pierwszą podróż bez biura podróży i przeżyć niezapomnianą przygodę życia. Zamawiając książkę w naszym sklepie użyj kodu „supertramp” aby otrzymać zniżkę -20% ! [button color=”orange” size=”medium” link=” target=”blank” ]ZAMÓW KSIĄŻKĘ Z AUTOGRAFEM [/button] [/box] Noclegi na dziko Noclegi na dziko są tu legalne, jest pełno świetnych miejsc. W górach takie miejsca znajdziemy bez problemu, a na nizinach warto zatrzymywać się przy rzekach (bardzo często są wyjeżdżone zjazdy nad rzekę bo Gruzini sami lubią piknikować przy rzekach). Warto też pytać miejscowych o miejsce na rozłożenie namiotów – nam zawsze wskazywali najlepsze polanki. Internet Internet jest w prawie każdym guesthouse. Warto też kupić sobie lokalną kartę SIM z internetem. My kupowaliśmy z firmy MAGTI – za 30 lari mieliśmy 15 GB i wystarczyło to na cały wyjazd. Szczegóły ich oferty tutaj: Zakupy Supermarketów jest tu bardzo mało – jeśli więc na jakiś trafimy to dobrze zrobić duże zapasy. Jest za to dużo małych sklepików ale znajdziemy w nich tylko bardzo podstawowe produkty. Zdarza się, że turysta dostanie w sklepie wyższą cenę niż Gruzin. Lokalni mieszkańcy sprzedają przy drogach bardzo dużo owoców, warzyw, miodu, wina i innych lokalnych produktów. Produkty są zazwyczaj sprzedawane „sektorami” – tzn. jeśli jeden Gruzin sprzedaje arbuzy to koło niego sprzedaje je 15 sąsiadów. Jeśli ktoś sprzedaje hamaki to obok jest 50 stoisk z hamakami. I wszędzie są te same ceny i promocje. Stacje benzynowe Stacji jest sporo, ale w niektórych rejonach (np. jadąc do Omalo) trzeba zatankować na ostatniej stacji i wraca się do niej na oparach. Warto zabrać zapasowy kanister. Na wielu stacjach zapłacimy bez problemu kartą. Na praktycznie żadnej stacji nie ma sklepu. Gaz spotyka się bardzo rzadko na stacjach. Przydrożne ołtarzyki Bardzo często przy drogach znajdują się tablice upamiętniające osoby, które tam zginęły (najczęściej w wypadku samochodym). Obok stoi czacza i kieliszek lub róg, żeby przejeżdżający (także kierowca) mógł wznieść toast za zmarłych. Restauracje Restauracji jest sporo, nawet na prowincji. W miejscach odludnych warto przyjść do restauracji kilka godzin wcześniej i zrobić zamówienie (szczególnie przy większej grupie), żeby na pewno nie zabrakło produktów. W wielu miejscach taniej jest zjeść w restauracji niż gotować samemu (za bardzo syty obiad płaciliśmy 7-15 lari). Mało zróżnicowana dieta Gruzińska kuchnia jest smaczna, ale pod warunkiem że jedziemy tam na krótko. Przy dłuższym wyjeździe szybko się przejada bo Gruzini mają bardzo mało zróżnicowaną kuchnię i na wszystkie posiłki jadają podobne rzeczy, tj.: placki chaczapuri (z mięsem albo serem, czasem z jajkiem), pierożki chinkali (z mięsem i rosołem), gruzińska sałatka z ogórków, pomidorów i kolendry, szaszłyki (grillowane mięso bez dodatków) – drobiowe lub wieprzowe zupa lobio z fasolą sery chleb Bardzo popularna jest też lokalna lemoniada z estragonem, która, delikatne mówiąc, mało komu przypada do gustu. Darmowe parki narodowe Wstęp do parków i rezerwatów jest darmowy, jedynie jadąc do Parku Waszlowani należy najpierw odwiedzić biuro parku (w miejscowości Dedoplis Tskaro za 5 lari na osobę). Na terenie parku żyje dużo dzikich zwierząt (niedźwiedzie, wilki, szakale) dlatego najbezpieczniej jest nocować w specjalnych domkach-schronach, które rezerwuje się także w biurze parku. Niesamowicie pomocna policja Policja jest bardzo przyjazna i pomocna dla turystów, można iść do nich z każdym problemem (nawet jak nie wiemy gdzie coś kupić). Jeśli nie znają angielskiego to zadzwonią do znajomego który zna i wszystko przetłumaczy. Krowy na autostradach Na gruzińskich drogach roi się od wypasanych luzem zwierząt, które nic sobie nie robią z nadjeżdżających aut. Trzeba uważać na krowy, świnie czy kozy. Lubią się położyć na środku drogi nawet w ciemnych tunelach czy na środku autostrady. Pay-boxy W Gruzji jest bardzo dużo pay-boxów (więcej niż bankomatów) – są to podobne do bankomatów urządzenia w których zapłacimy rachunki, doładujemy telefon czy nawet kupimy bilet. Odpowiedni ubiór Wchodząc do cerkwi kobiety powinny mieć zasłonięte włosy, ramiona i kolana. Na prowincji kobiety ubierają się bardzo skromnie więc można spotkać się z nieprzychylnym wzrokiem w kierunku skąpo ubranych kobiet (np. w krótkich spodenkach). Butle do kuchenek Ciężko jest w Gruzji kupić standardowe butle do kuchenek turystycznych (trafiliśmy na nie tylko w stolicy i w Kazbegi) dlatego trzeba zrobić duży zapas. My w końcu kupiliśmy duży palnik do standardowej 5 kg butli i napełnialiśmy ją w mobilnych stacjach z gazem (można je rozpoznać bo stojących obok pustych butlach). Noclegi w guesthousach Noclegi w prywatnych kwaterach są bardzo tanie (nawet 10-15 lari za osobę). Standard zazwyczaj nie jest za wysoki ale jest to super okazja, żeby zobaczyć Gruzję trochę bardziej „od środka”. W większości takich miejsc jest też opcja śniadania czy kolacji przyrządzanej przez gospodarzy. Kult Stalina Wielu Gruzinów uwielbia Stalina (który też był Gruzinem) i lubią go wspominać czy wznosić za niego toast. Jego zbrodnicza działalność jest zazwyczaj pomijana. Toastów za Stalina pić nie trzeba, ale lepiej nie wdawać się w dyskusje polityczne na ten temat. Roi się tu też od pamiątek ze Stalinem. Tanie loty Bardzo często można trafić na tanie loty do Gruzji nawet za 200-400 zł. Latają one zazwyczaj nie na główne lotnisko w Tbilisi ale na lotnisko w Kutaisi. Jest ono położone pół godziny drogi od miasta Kutaisi. Warto zarezerwować tu pierwszy nocleg – właściciele często zapewniają transport z lotniska a nawet pomagają w organizacji dalszej podróży. Gruziński alfabet Gruzini mają własny alfabet, który jest używany tylko przez nich i jest bardzo ciężki do nauczenia. Gruzja w Europie? Część Gruzji leży na kontynencie europejskim i wielu Gruzinów uważa się za europejczyków. Psy w Gruzji Psy są tu bardzo źle traktowane, nikt nie trzyma ich w domu, często są poganiane kamieniami. Bardzo dużo tu bezpańskich wychudłych psów. Wiele z nich ma obcięte uszy – dla ochrony przed wilkami, które bardzo często atakuję je właśnie za uszy. Wybierasz się do Gruzji? Koniecznie zobacz nasz wpis z najpiękniejszymi miejscami w Gruzji: Gruzja – 20 najpiękniejszych miejsc >> KONKURS Do wygrania smartfon TP-link Neffos C5 MAX z dual SIM. Zadanie polega na napisaniu w komentarzu poniżej jakiejś ciekawostki dotyczącej Gruzji (która nie pojawiła się w powyższym wpisie). Najciekawsza odpowiedź zostanie nagrodzona telefonem. Regulamin konkursu: 1. Konkurs trwa do .2016 do 23:59. 2. Do 5 października nasza komisja wybierze najbardziej kreatywną odpowiedź i nagrodzi ją telefonem. 3. W konkursie mogą brać udział tylko osoby, które mają polski adres korespondencyjny (wysyłka nagrody tylko na terenie Polski) 4. Konkurs nie jest grą losową w rozumieniu art. 2 ust. 1 ustawy o grach hazardowych z dnia r. (Dz. U. z 2009 r., Nr 201, poz. 1540 z późn. zm.) i nie podlega regulacjom zawartym w ww. ustawie i rozporządzeniach wykonawczych do tej ustawy. 5. Wyniki konkursu zostaną podane w komentarzu pod postem konkursowym 6. Wysyłka nagrody nastąpi do 10 dni roboczych od ogłoszenia wyników 7. Zwycięzca będzie proszony o przesłanie swoich danych do wysyłki w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników. Jeżeli to nie nastąpi Zwycięzca traci prawo do nagrody. Karol Lewandowski Bloger, youtuber, zawodowy podróżnik. Z wykształcenia inżynier robotyki i magister zaawansowanej informatyki. Odwiedził ponad 60 państw na 5 kontynentach. Autor 4 bestsellerowych książek podróżniczych. Kontakt: karol@ 21 lutego 20196 Internetowa: najczęściej popełniane błędyTekst najpierw oglądamy. Dopiero potem go czytamy (albo nie). Typografia, czyli wygląd tekstu, jest po prostu ważna – trzeba ją brać pod uwagę, projektując stronę Internetową, landing, materiały promocyjne czy po prostu pisząc bloga. Niestety, niewielu robi to dobrze, a znaczna większość twierdzi, że ważna jest wyłącznie treść. Otóż nie do typografia zabije każdy contentZła typografia to taka, która męczy oczy, wygląda nieestetycznie i kpi sobie z technologii stron responsywnych. To może "odbić się" na stronie Internetowej, a w niektórych przypadkach nawet na całej sobie, że podczas poszukiwania informacji na jakiś temat, trafiasz w Google na świetny artykuł. Autor odpowiada na wszystkie Twoje pytania, zgłębia temat, cytuje badania. Bardzo chcesz pochłonąć tę treść do końca i na raz. Ale nie możesz. Oczy Cię bolą, bo jakoś “źle się czyta”. Nie potrafisz określić, dlaczego tak się dzieje, ale uciekający z ekranu wzrok mówi sam za siebie. W efekcie czytasz ten artykuł "na raty" lub nie kończysz lektury najbardziej wartościowa treść przestanie robić na Tobie wrażenie, kiedy się nią fizycznie Sklepy Internetowe tracą na wiarygodności. Eksperci z różnych dziedzin nie docierają do zainteresowanych odbiorców. Serwisy contentowe nie zarabiają, bo nikt nie chce ich czytać. A wszystko przez błędy w typografii praktyki i błędy w typografii internetowejZanim przejdziemy do konkretnych błędów i problemów w typografii, należy podkreślić jedną rzecz. Każda strona Internetowa działa nieco inaczej. To, co w jednej się nie sprawdza, sprawdzi się w drugiej. Jeśli więc szukasz uniwersalnej bazy wiedzy o typografii internetowej, to niestety taka nie istnieje (w przeciwieństwie do typografii druku).Istnieją jednak błędy, które pojawiają się nagminnie i w prawie zawsze szkodzą stronie:1. Krój bez ładu i składuKrój pisma to po prostu obraz kompletu znaków pisma. Nie jest to więc czcionka (rozumiana jako pojedynczy znak), a pełny zbiór znaków graficznych, z których składa się dany ma swoje liczne odmiany i mówimy wówczas o rodzinie danego kroju. Problem pojawia się wtedy, kiedy na stronie użyto kilku rodzin krojów. Powstaje wówczas nieprzyjemny dla oka chaos. Tymczasem w większości przypadków wystarczy jeden krój i jego dwie najbardziej podstawowe odmiany: pogrubiona oraz uwagę na:ilość krojów – łączenie kilku krojów pisma wymaga precyzji i wyczucia, najlepiej jest używać jednej rodziny krojów lub dwóch krojów, które nie odbiegają wyraźnie od siebie,krój szeryfowy – nie łącz kilku krojów szeryfowych razem lub kroju szeryfowego z ozdobnym,dekoracyjność – zbyt dużo dekoracji pisma męczy oczy,wysokość znaku – połączenie dwóch krojów o różnej wysokości (choć o tym samym rozmiarze/stopniu pisma) uwydatnia jedną część tekstu, a drugą nie masz pewności, czy dobrze połączyłeś fonty, możesz skorzystać z gotowych zestawów krojów, np. na Google Za szeroki lub za wąski blok tekstuBlok tekstu nie powinien być ani za szeroki, ani za wąski. Idealna szerokość jest wtedy, gdy czytelnik nie musi przesadnie ruszać oczami lub głową, w ten sposób męcząc się. Niestety, o ile w typografii druku łatwo o to zadbać, to w sieci sprawa się nieco komplikuje. Różne proporcje ekranów sprawiają, że blok tekstu ma inną wielkość na każdym z ze sposobów na dopasowanie liczby wyrazów w wersie jest wyjustowanie tekstu. Należy się upewnić, że po wykonaniu tej akcji nie pojawiają się nienaturalne i utrudniające czytelność prześwity. Nieestetyczny efekt justowania oznacza natomiast, że wiersze są za szerokie. Należy też zwrócić uwagę na to, czy przeczytanie tekstu wymaga poruszania szeroki blok tekstuKolejnym błędem jest za mała szerokość bloku. Tutaj problem widać od razu – w wersie mieści się niewiele wyrazów, czytelność jest znacznie utrudniona, pojawiają się duże prześwity. Prawda, czasami blok po prostu musi mieć już taką szerokość (np. w sidebarach), ale to nie znaczy, że tekst ma być nieczytelny. Należy po prostu zmniejszyć stopień pisma i zastosować układ wąski blok tekstu3. JustowanieSkoro już raz pojawił się ten termin, należy go nieco rozwinąć. Justowanie to po prostu wyrównanie tekstu do obu krawędzi – obowiązkowy układ typograficzny w druku. W sieci powoduje on jednak to dobry sposób na sprawdzenie szerokości bloku, ale lepiej nie używać go w finalnej wersji tekstu. Typografia internetowa ma to do siebie, że lepiej sprawdza się w niej wyrównanie do lewej strony (wspomniany układ chorągiewkowy). Justowanie może tekstowi zaszkodzić, tworząc nieestetyczne "światło" i utrudniając Źle dobrany fontŹle dobrany font rzutuje na odbiór całej strony. Najlepiej odda to znienawidzony przez wielu Comic Sans. Wyobraź sobie, że trafiasz na stronę kancelarii prawnej. Spodziewasz się tam fontu rodem z komiksów?To oczywiście nieco wyolbrzymiony przykład, ale należy sobie uświadomić, że font naprawdę rzutuje na odbiór całej strony. Powinien być dostosowany do jej zawartości i zgadzać się z wizerunkiem Brak znaków diakrytycznychTak, tak… To przykre, ale ciągle trzeba przypominać o tym, że krój powinien mieć wszystkie ogonki i kropki, czyli polskie znaki. Użycie zestawu bez znaków diakrytycznych powoduje, że rodzaj kroju automatycznie zmienia się. A to widać. W efekcie odbiorca patrzy tylko na wszystkie diakrytyki, irytując się, że coś w nich nie Unikanie krojów szeryfowychJeszcze do niedawna istniało niepisane prawo w typografii internetowej : nie stosuj kroju szeryfowego. Wynikało to z niskiej rozdzielczości ekranów, które źle wyświetlały wszystkie szeryfy. Dziś nie ma powodu, aby szeryfów unikać. I choć niektórzy sądzą, że szeryfy dalej utrudniają czytelność, to coraz rzadziej słychać takie jest natomiast, że krój szeryfowy ma się świetnie w typografii internetowej. Nie wierzysz? Zajrzyj na gdzie rządzą szeryfy, i przeczytaj kilka artykułów. 7. Podejście jak do drukuMożliwe, że czytając o typografii internetowej, natkniesz się gdzieś na informację o błędach typu sieroty, bękarty, i sierotyJeśli założysz, że musisz ich unikać bezwzględnie, to Twoje starania pójdą na marne. Wszystko z powodu responsywności stron, która sprawia, że kolumny tekstu zmieniają swoją szerokość. Dlatego nigdy nie traktuj typografii internetowej na równi z typografią druku. Tutaj działają po prostu inne należy też pamiętać o właściwym wyróżnieniu nagłówków i śródtytułów, czyli o zachowaniu czytelnej hierarchii Nietestowanie webfontówI ostatni błąd, ale wcale nie najmniej istotny – font w Photoshopie i font w przeglądarce to dwie różne rzeczy. Zdarza się, że najlepszy krój wypada słabo na stronie, chociaż w projekcie wygląda świetnie. Trzeba więc wyrobić sobie nawyk sprawdzania webfontów, aby potem się nie nie wiesz, jak to zrobić, bo font nie pochodzi np. z Google Fonts, możesz skorzystać z internetowych generatorów. Jednym z nich jest choćby Font Squirrel, w którym pobierzesz prawie każdy typografia internetowa rządzi się swoimi prawami i ma niewiele wspólnego z typografią druku. Istnieją jednak błędy, o których warto pamiętać, zwłaszcza że mogą wynikać po prostu z nieuwagi lub zapominalstwa. Tekst: Grażyna Pastuszka Armenia jest pięknym krajem, bez wątpienia niedocenionym turystycznie. Tym lepiej – nie jest jeszcze skażona biznesem turystycznym. Można ją zwiedzić w poczuciu przebywania w świecie prawdziwym i wciąż oryginalnym, doświadczając ponadprzeciętnej gościnności. Przygotowaliśmy poradnik, a właściwie zbiór podstawowych informacji i spostrzeżeń o tyle wartościowych, że doświadczonych i sprawdzonych własnym pobytem w tym kraju. Trzeba mieć jednak świadomość, że kraj ten się także zmienia. Jednym z przykładów jest uruchomienie już po naszym powrocie kolejki linowej do klasztoru Tatev oraz remont drogi. My walczyliśmy z koszmarnie ciężkim podjazdem, a teraz można bez trudu przyjechać koleją linową. To nie tylko udogodnienie, ale także, lub przede wszystkim, czynnik, który wpłynie na obraz samego klasztoru – ilość turystów i komercję, która niedługo zacznie tam występować. Wyjazdy do Gruzji i Armenii stają się ostatnio popularniejsze z powodu tanich przelotów, na jakie można trafić w rodzimym LOT-cie. Dobrym czasem jest jesień, dlatego prezentujemy już dziś ten przewodnik. Mamy nadzieję, że skorzystacie z naszych porad i spostrzeżeń, by lepiej zaplanować swoją wyprawę do Armenii. Tym bardziej, że niewiele jest informacji o tym kraju, czego przykładem jest znany portal który na dzień pisania tego poradnika wciąż w miejscu Armenii prezentuje białą plamę. Informacje w naszym poradniku zebraliśmy podczas wyprawy w 2010 roku. Dojazd Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski) Od lipca 2010 roku LOT oferuje bezpośrednie połączenia z Warszawy do Erywania. My skorzystaliśmy z oferty promocyjnej, dzięki której za bilety w obie strony zapłaciliśmy jedynie 620 zł na osobę. Obecnie ceny znacznie przekraczają 1000 zł. Przewóz roweru, o ile mieścił się wagowo w bagażu podstawowym (25 kg), nie podlegał dodatkowym opłatom. Części ekipy udała się sztuka ekonomicznego pakowania, pozostali jednak musieli dopłacić dodatkowe ok. 400 zł. Obecnie nie ma już możliwości wliczania roweru do bagażu podstawowego i za rower zapłacimy 50 euro w jedną stronę. Po przylocie, na lotnisku istnieje możliwość pozostawienia na przechowanie zbędnego bagażu, np. toreb i pokrowców rowerowych. Przechowanie jest płatne. Wizy Obowiązują wizy, jednak ich pozyskanie nie wymaga wiele trudu, ani pieniędzy. Najlepiej zrobić to po przylocie na lotnisku, gdzie wypełnia sie stosowny, na szczęście krótki formularz, wnosi sie opłatę – my zapłaciliśmy 3 tys. dramów, co w przeliczeniu daje jakieś 25 zł – i od ręki otrzymuje się wizę turystyczną na 21 dni. Wizy można też otrzymać na przejściach granicznych z Gruzją i Iranem (przejścia graniczne z Turcją i Azerbejdżanem są zamknięte). Transport na terenie Armenii Wynajęty powolny autobus (fot. Grażyna Pastuszka) Zapakowana marszrutka (fot. Grażyna Pastuszka) Lokalny transport terenowy (fot. Grażyna Pastuszka) Główny środek transportu stanowiły oczywiście rowery przywiezione z Polski. Chcąc jednak wykonać zaplanowaną wcześniej trasę oraz zobaczyć i zwiedzić jak najwięcej, korzystaliśmy też z lokalnego transportu. Były to zwykle marszrutki, czyli tutejsze minibusy oraz autobusy. Minibusy to zwykle Gazele, czyli samochody wielkości VW Transportera. To wystarczało, by zmieścić do środka 7 rowerów, 2 przyczepki, cały nasz bagaż, 7 osób dorosłych, 2 dzieci i oczywiście kierowcę. Kierowcy nie mają nic przeciwko pakowaniu wszelkiego towaru nawet na fotele. Najważniejsze jest by klient chciał wynająć pojazd i zapłacił za kurs. Z kolei autobusy to żółte stare maszyny o bardzo słabym silniku. Jeśli potrzeba dojechać do miejscowości wysoko położonych taki autobus może nie dać rady, czego osobiście doświadczyliśmy. Pakowanie do autobusu (fot. Grażyna Pastuszka) W autobusie jest dużo miejsca (fot. Krzysztof Grabowski) Paliwo w Armenii jest tańsze niż w Polsce, jednak większość pojazdów porusza się na jeszcze tańszy gaz, z tego więc względu wycieczki samochodowe nie zrujnowały naszych portfeli :) i spokojnie mogliśmy sobie na nie pozwolić. Na przykład, wynajęcie marszrutki na trasie około 120 km wiązało się z kosztem około 40 tysięcy dramów, co odpowiada 350 złotym. Biorąc pod uwagę, że był to przejazd zarezerwowany tylko dla nas, czyli właściwie jak w taksówce, to koszt można uznać za stosunkowo niski. Jak to zwykle w podróży do podobnych krajów bywa, należy najpierw uzgodnić cenę z kierowcą i dokładnie ustalić dokąd chcemy jechać, a następnie mimo wszystko pilnować z mapa czy jedziemy w dobrą stronę. Zdarzyło nam się, że kierowca zorganizowany dla nas przez „pośrednika” został źle poinformowany o miejscu docelowym. Na szczęście w porę się zorientowaliśmy i zawróciliśmy go na właściwą ścieżkę. Musieliśmy jednak nieco dopłacić w ramach uregulowania kosztów dodatkowo spalonego paliwa. Także w stolicy kraju, gdzie kursują zwykłe taksówki osobowe (najczęściej wołgi) dobrze jest ustalić cenę z góry. Drogi Drogi zwykle są mocno górskie (fot. Krzysztof Grabowski) Nierzadko drogi mają dobrą nawierzchnię (fot. Krzysztof Grabowski) Główne drogi są asfaltowe, zwykle w przyzwoitym stanie. Jeśli tylko była taka możliwość, poruszaliśmy się trasami bocznymi, a te bywają różne. Czasem jest to zniszczony asfalt, albo jego resztki, innym razem dość wymagający szuter pełen dziur i nierówności, często kamienisty. Jednak w Armenii trwa wiele prac remontowych i budowlanych. Można się zatem spodziewać z upływem czasu jedynie poprawy, a nie pogorszenia. Z powodu górzystego ukształtowania terenu, drogi bywają strome – na krótkim odcinku zdobywa się duże przewyższenie. Czasem podjazdy są łagodniejsze ale długie. Planując trasę należy bezwzględnie zwrócić uwagę nie tyle na same odległości między interesującymi nas punktami, ile właśnie na sposób poprowadzenia drogi i ukształtowanie terenu oraz nawierzchnię. Wszystkie te czynniki zdecydowanie zmieniają czas potrzebny na przemieszczenie się z punktu do punktu. Nie mając dokładnej mapy, można wpakować się w kłopoty. Blisko leżące koło siebie klasztory (np. w linii prostej w odległości 5km), okazują się być usytuowane na szczytach po przeciwnych stronach głębokiego kanionu, a zatem dotarcie z jednego do drugiego z pełnym rowerowym obciążeniem może zamienić się w wiele godzin walki z serpentynami i dużym przewyższeniem. Należy mieć dobre terenowe opony i odpowiednią ilość zapasowych dętek oraz dobry zestaw naprawczy. Kilkakrotnie zaliczyliśmy złapanie gumy, który raz przybrał formę efektownego wybuchu dętki. Innym razem odnotowaliśmy pęknięcie szprychy. Zakup tego typu asortymentu na miejscu będzie raczej trudny. O sposobie jeżdżenia armeńskich kierowców można przeczytać w dalszej części – o bezpieczeństwie. Noclegi W Armenii nie ma kampingów, ale nie ma też problemu z rozbiciem namiotu „na dziko”. Łatwe jest znalezienie dogodnego miejsca przy górskim strumieniu z czystą wodą. Czasem udaje się skorzystać z gościnności i otwartości tutejszych mieszkańców, którzy sami oferują nocleg u siebie lub pomagają w znalezieniu odpowiedniego miejsca. Warto też pytać miejscowych o możliwość rozbicia namiotu na lub w pobliżu ich posesji. W ten sposób udało nam się zanocować między innymi na stacji meteorologicznej, w prywatnym sadzie czy przy zajeździe oraz na prywatnym polu pod wielkim pomnikiem. Nocleg na terenie klasztoru mającego grubo ponad tysiąc lat (fot. Krzysztof Grabowski) Nie zdobyliśmy wiele praktycznej wiedzy na temat usług hotelowych. W Asztarak, gdzie wynajęliśmy pokoje, pamiętający czasy głębokiego komunizmu hotel oferował całkiem przyzwoite warunki za bardzo rozsądną cenę. Czekała tu jednak na nas mała niespodzianka – dostęp do bieżącej wody ograniczony był czasowo do… zaledwie pół godziny :) W Erywaniu, gdzie spędziliśmy jedną noc w oddalonym nieco od centrum motelu, nie było już żadnych problemów z wodą, a warunki w żaden sposób nie ustępowały standardom europejskim. Pieniądze i ceny Ceny większości artykułów są zbliżone lub niższe od polskich, a jedyne dwa noclegi płatne z jakich skorzystaliśmy kosztowały średnio 30 zł/osobę. Walutą obowiązującą w Armenii jest 1 dram (AMD), przy czym 100 AMD = PLN (dane na dzień Z Polski zabraliśmy ze sobą na wymianę dolary, można też bez problemów wymienić euro. Kantory są obecne na lotnisku. Najkorzystniej jest jednak wymienić pieniądze w automacie, chociaż trzeba uważać – my mieliśmy z nim mały problem, gdyż podczas dokonywania transakcji zaciął się. Poza tym kantory obecne są w większych miasteczkach, tych jednak nie było wiele na naszej trasie, co trzeba uwzględnić, jeśli przemieszczamy się na rowerze po prowincji. Poza lotniskiem część pieniędzy wymieniliśmy w mieście Alaverdi. Nie korzystaliśmy z kart płatniczych, nie było też ku temu wiele okazji, gdyż stołowaliśmy się zwykle w przydrożnych barach, a zakupy robiliśmy głównie w małych sklepach, gdzie płaciło sie gotówką. W większości przypadków nie pobiera się opłat za zwiedzanie zabytków. Można za darmo podziwiać tysiącletnie klasztory wpisane na listę UNESCO. Jedynie w atrakcjach położonych głównie w pobliżu Erewania płaci się niewygórowane ceny za wejście. Bezpieczeństwo Jest bezpiecznie (fot. Krzysztof Grabowski) Armenia sprawia wrażenie kraju bezpiecznego. W ciągu dwóch tygodni rowerowego podróżowania nie spotkały nas żadne przykre niespodzianki. Również poruszając się rowerami po drogach czuliśmy się bezpiecznie. Co prawda widzieliśmy krewkich kierowców wyprzedzających „na trzeciego” ciężarówki, ale były to sporadyczne incydenty, tak naprawdę rzadsze niż w Polsce. Kierowcy zwykle zwracali na nas baczniejszą uwagę, pozdrawiając przy tym donośnymi odgłosami z klaksonów i machaniem rękami. Również śpiąc na dziko, czasem w odosobnieniu, poza wsią, nie spotkaliśmy się z żadnymi zachowaniami o charakterze niebezpiecznym. Należy uważać na żmije. Co prawda nie mieliśmy, na całe szczęście, okazji się o tym przekonać, jednak w miejscach suchych, gdzie zbocza górskie pokrywała wypalona słońcem roślinność można spotkać się z tym zagrożeniem, przed czym przestrzegali nas mieszkańcy oraz kierowcy marszrutek. Jedzenie i napoje Chleb lawasz (fot. Grażyna Pastuszka) Elegancka biesiada w domu (fot. Krzysztof Grabowski) Wizyta w Armenii to okazja do zakosztowania bardzo ciekawej kuchni ormiańskiej. Tutaj w barach je sie to, co jedzą na co dzień Ormianie. Wszechobecnie panuje lawasz, czyli rodzaj ormiańskiego pieczywa. Praktycznie podaje sie go do każdego posiłku. Na obiad zwykle jadaliśmy szaszłyki, których głównym składnikiem były dość spore kawałki mięsa oraz kebaby. Te ostatnie niczym nie przypominają kebabów serwowanych na przykład w Polsce. Ormiański kebab to niezła porcja mielonego i odpowiednio opieczonego mięsa w kształcie wałka owiniętego w lawasz. Do tego typu dań zawsze podaje się sałatkę, którą zwykle stanowi pokrojony pomidor, ogórek i cebulka. Na stole królują świeże zioła. Niestety nie mieliśmy okazji spróbować ormiańskiej dolmy, czyli swego rodzaju gołąbków, gdzie rolę kapusty pełnią liście winogron. Ormianie robią przepyszne wyroby z mleka. Swojski jogurt i biały ser nie mają sobie równych. Warto też wspomnieć o tutejszych owocach. Polecamy wspaniałe arbuzy i melony, których orzeźwiający smak na szczęście niczym nie przypomina „plastikowego” posmaku owoców zakupionych w naszych supermarketach. No i jest też samogon:) oraz wino. Tym pierwszym byliśmy częstowani niejednokrotnie. Gościnni Ormianie nieraz proponowali małe „ciut, ciut” swojskiego i jakże wyskokowego napoju. Przysmaki armeńskie (fot. Krzysztof Grabowski) Odwiedziliśmy też Areni, gdzie znajduje się zagłębie wyrobu wina, głównie z winorośli, ale można też skosztować i zakupić wino z granatu, owocu – symbolu Armenii. Jeśli chodzi o dostęp do wody, nie ma z tym najmniejszego problemu. Kraj obfituje w górskie strumyki z zimną czystą wodą. Niemal wszędzie po drodze napotykaliśmy na przydrożne kraniki, z których bez obaw mogliśmy czerpać wodę i napełniać rowerowe butelki. Warto skusić się i posmakować tutejszych słodyczy, a są one wyjątkowe. Ciekawy smak i konsystencję ma sudżuk (sydżuch), który produkuje się z soku winogron, mąki i orzechów włoskich. Kształtem i wyglądem przypomina nasze kabanosy ;) Na bazarach dominują wszelkiej maści kandyzowane owoce, zwykle ułożone w fantazyjne kompozycje. Świetnym przysmakiem okazały się orzechy włoskie, które jeszcze niedojrzałe gotuje się w odpowiednim syropie. Ormianie Portret pięknej Tatev zrobiony podczas wspólnej biesiady (fot. Krzysztof Grabowski) Wszyscy chętnie pozują (fot. Krzysztof Grabowski) Mieszkańcy Armenii są bardzo gościnni i otwarci. Chętnie rozmawiają z podróżnymi, oferują pomoc, często zapraszają do siebie na kawę, posiłek i nawet nocleg. Codzienne kontakty z Ormianami, zwykle spontaniczne i niczym nie wymuszone stanowią nieocenioną wartość takiej wyprawy. Na szczęście nie było bariery językowej. Większość mieszkańców Armenii świetnie zna język rosyjski. O wiele gorzej wygląda znajomość angielskiego, którym można było się posługiwać praktycznie tylko w centrum Erywania. Przewodniki Na rynku wciąż jest niewiele pozycji książkowych. Można polecić przewodniki wydawnictw Księży Młyn i Rewasz. Jest też dostępny przewodnik „Gruzja, Armenia i Azerbejdżan. Magiczne Zakaukazie” wydawnictwa Bezdroża, jednak dwie pierwsze pozycje traktują temat samej Armenii o wiele bardziej wyczerpująco. Mapy Korzystaliśmy z niezbyt dokładnej mapy, bo obejmującej cały kraj, ale wystarczała ona do ogólnej orientacji. W kwestiach szczegółowych mieliśmy wydruk radzieckich map wojskowych o skali 1: które udostępnia „Mapový server”, czyli czeska strona Nie wszystkie jednak informacje zawarte na tych mapach, jak można się spodziewać, były aktualne, zwłaszcza zmieniły się nazwy miejscowości. Więcej informacji Niewątpliwie najlepszym obecnie źródłem wiedzy na temat Kaukazu jest portal I chociaż skupia się on głównie na Gruzji, to o Armenii też znajdziemy sporo informacji, w tym aktywne forum. To tu znaleźliśmy informacje o promocjach LOT-u do Erewania. Zachęcamy także do odwiedzenia strony naszych kompanów z podróży po Armenii, gdzie znajdziecie ciekawe zdjęcia z opisami podzielone na kategorie tematyczne: ludzie, drogi, klasztory i inne: Naszą relację z wyprawy publikował Rowertour w numerze z listopada 2010. Wszystkie zdjęcia i jeszcze więcej: Wynajęty powolny autobus (fot. Grażyna Pastuszka) Chleb lawasz (fot. Grażyna Pastuszka) Zapakowana marszrutka (fot. Grażyna Pastuszka) Monastyr Tatev jeszcze przed uruchomieniem kolejki linowej (fot. Grażyna Pastuszka) Lokalny transport terenowy (fot. Grażyna Pastuszka) Pakowanie do autobusu (fot. Grażyna Pastuszka) W autobusie jest dużo miejsca (fot. Krzysztof Grabowski) Biesiada na poboczu szutrowej drogi (fot. Krzysztof Grabowski) Elegancka biesiada w domu (fot. Krzysztof Grabowski) Drogi zwykle są mocno górskie (fot. Krzysztof Grabowski) Nierzadko drogi mają dobrą nawierzchnię (fot. Krzysztof Grabowski) Często jednak brakuje nieco asfaltu (fot. Krzysztof Grabowski) Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski) W małej marszrutce (fot. Krzysztof Grabowski) Przysmaki armeńskie (fot. Krzysztof Grabowski) Dziewczyny też graja w piłkę (fot. Grażyna Pastuszka) Jest bezpiecznie (fot. Krzysztof Grabowski) Młode Ormianki (fot. Krzysztof Grabowski) Portret pięknej Tatev zrobiony podczas wspólnej biesiady (fot. Krzysztof Grabowski) Wszyscy chętnie pozują (fot. Krzysztof Grabowski) Interesujący, wykształcony starszy jegomość wita nas takim ukłonem (fot. Krzysztof Grabowski) Pasterz (fot. Krzysztof Grabowski) Każda okazja jest dobra do rozmowy (fot. Krzysztof Grabowski) Za zrobienie zdjęcia usłyszymy spasiba (fot. Krzysztof Grabowski) Na wspólnych biesiadach serwują tradycyjne dania i zawsze wódkę (fot. Krzysztof Grabowski) Kawy z kubka z Myszką Miki u pasterza w górskim odludziu (fot. Krzysztof Grabowski) Nocleg na terenie klasztoru mającego grubo ponad tysiąc lat (fot. Krzysztof Grabowski) Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski)